Kup teraz na Allegro.pl za 40,01 zł - Płyta Pink Floyd Wish You Were Here (13625005524). Allegro.pl - Radość zakupów i bezpieczeństwo dzięki Allegro Protect!
Dzisiaj chyba pierwszy raz w historii Piątkowej ciekawostki nastąpi odstępstwo od tematów kinowo-telewizyjnych [drugi raz; tutaj ciekawostka o Queen – przyp. red.]. Porzucam ruchome obrazki na rzecz nieruchomych dzieł stworzonych przez Storma Thorgersona i jego studio Hipgnosis na okładkach płyt legendarnej grupy Pink Floyd. Dzisiaj nie będzie ciekawostki o superbohaterach, aktorach, reżyserach czy o filmach. Dzisiejsza ciekawostka to będzie rzecz o krowach, świniach, pryzmatach, płonących ludziach i morzu siedmiuset łóżek rozstawionych na plaży. Nie będę opisywał wszystkich okładek Pink Floyd, bo jest to zgoła pozbawione sensu, szczególnie że okładki płyt takich jak A Saucerful of Secrets, More czy Obscured By Clouds są dosyć konwencjonalne, a jeszcze inne, jak okładka debiutu, słynnego The Wall i późniejszego The Final Cut nie są po prostu autorstwa Storma. Ale faktem jest, że kilka zdjęć stworzonych przez niego na potrzeby okładek Pink Floyd to po prostu dzieła epickie. Storm Thorgerson jako fotograf nie uznawał półśrodków. Gros okładek autorstwa jego studia (Hipgnosis, które założył wspólnie z Aubreyem Powellem) to jak najbardziej autentyczne zdjęcia, do których zrobienia niejednokrotnie potrzebne były całe dnie przygotowań i spora ilość środków finansowych. Przykładem może być okładka piątego albumu w dorobku Led Zeppelin – Houses of the Holy. Ta niepozorna grafika to kolaż kilku zdjęć z trwającej aż… dziesięć dni sesji zdjęciowej. Atom Heart Mother (1970) Zaczynamy od kompletnego klasyka okładek płyt rockowych. W 1970 roku Pink Floyd do spółki z Ronem Geesinem nagrali monumentalną suitę tytułową, z miejsca przeskakując z nurtu rocka psychodelicznego w nurt rocka symfonicznego. Trzeba tutaj nadmienić, że w Pink Floyd wiele rzeczy działo się przypadkiem. Często Storm wiedział, jak będzie wyglądała płyta, jaki będzie miała tytuł – Roger Waters ze spółką dawali mu wskazówki, jak ma wyglądać okładka. W przypadku Atom Heart Mother tak nie było, zespół miał gotową płytę, ale nie miał nawet nazwy albumu, co zresztą nie dziwi, bo po latach tytułowa suita wydaje się być nieco chaotyczna, nie do końca przemyślana, jakby zespół przerosło zadanie skomponowania ponad dwudziestominutowego utworu. Sam perkusista zespołu – Nick Mason w książce Moje Wspomnienia wspomniał, że kompozycję uratował człowiek od orkiestracji suity, czyli wspomniany Ron Geesin, który złożył to wszystko w jedną, w miarę sensowną całość. Storm po latach przyznał, że pomysł na zdjęcie okładkowe podsunął mu kanadyjski artysta John Blake. Poszedł więc na łąkę z zamiarem zrobienia podręcznikowego zdjęcia krowy. Jak wspominał w wywiadzie dla „Teraz Rock: zdjęcie miało wyrażać całą „krowiość” krowy i kompletnie od czapy. (…) Krowa, która, jakby zwraca się do patrzącego, jakby chciała powiedzieć: „Czego chcesz?” Trochę agresywnie, zaczepnie, ale tylko trochę. Jakby mówiła też: „Nic mnie to nie obchodzi. Jestem krową. Zostawcie mnie w spokoju”. Zdjęcie miało być oderwane od płyty i faktycznie takie było. Sam Storm podkreślił, że tylko Pink Floyd coś takiego by zaryzykował. Szefom EMI, wytwórni płytowej wydającej albumy Floydów niespecjalnie się ta okładka spodobała. Byli po prostu wściekli. Nick Mason w Moich wspomnieniach opowiadał, że jeden z szefów do Storma powiedział: Czyś ty zwariował? Chcesz doprowadzić tę firmę do upadku? EMI ostatecznie wypuściło płytę na rynek z samym zdjęciem krowy na okładce. Bez napisów z nazwą zespołu i tytułem. Sam Storm pamięta, że niespecjalnie już na to naciskał, po prostu EMI dla świętego spokoju przyjęli jako ostateczny projekt samo zdjęcie. Chyba mieli nosa w EMI, bo Atom Heart Mother to pierwszy LP w historii zespołu, który osiągnął szczyt brytyjskiej listy sprzedaży. Natomiast urocza krowa pochodziła z gospodarstwa Potter’s Bar i miała na imię Lulubelle III. Meddle (1971) Kolejny kamień milowy w karierze Floydów i kolejna wspaniała okładka. Nick Mason wspomina, że na pomysł okładki wpadli członkowie zespołu. Po prostu podczas azjatyckiej części trasy koncertowej zadzwonili do Anglii, do Storma, przekazując mu pomysł, który wywodzi się bezpośrednio z tytułu płyty. Miał on nawiązywać do kojarzących się z filozofią zen obrazów wodnych ogrodów. Zespołowi wręcz zależało, aby na okładce był widok ludzkiego ucha pod powierzchnią wody. Perkusista zespołu wspomina, że pomimo tysiąca mil dzielących zespół od Storma usłyszeli, jak ich nadworny plastyk szeroko otwiera oczy ze zdumienia. Sam Storm źle wspomina tę okładkę. Po latach przyznał się, że może niedokładnie zrozumiał instrukcje zespołu. Starał się na niej wyrazić dźwięk, fale dźwiękowe, że woda miała być nośnikiem fal dźwiękowych wpadających do ucha. Faktycznie okładka ładnie się łączy z odgłosem sonaru z pierwszych taktów kompozycji Echoes. Ale czy taki był zamiar Storma, rzecz wątpliwa. Sam Storm wspomina: nie wiem o co im chodziło. Nie wiem, co znaczy tytuł Meddle. Wiesław Weiss w książce O krowach, świniach, małpach, robakach oraz wszystkich utworach Pink Floyd i Rogera Waters wyciągnął na jaw smakowitą anegdotkę, że artysta pierwotnie chciał ozdobić Meddle tyłkiem pawiana. Dobrze, że zespół zadzwonił jednak pewnego dnia z Dalekiego Wschodu do swojego grafika… Dark Side Of The Moon (1973) Okładka symbol. Chyba każdy fan muzyki widząc światło rozszczepione przez pryzmat, miewa natychmiastowe skojarzenia z tym konkretnym, w każdym calu genialnym dziełem Pink Floyd. Storm przedstawił zespołowi kilka propozycji, jak zdjęcie surfera na wysokiej fali, które powstało na bazie fascynacji komiksem o Srebrnym Surferze. Ale jak tylko przedstawił im projekt z pryzmatem, nie było mowy o innym wyborze. Nick Mason wspomina: od razu wiedzieliśmy, że pryzmat rozszczepiający światło to jest to. Po latach okazało się to strzałem w dziesiątkę. Prosta grafika doskonale oddaje zawartość płyty, idealnie z nią koresponduje. Początkowo pryzmat rozszczepiający światło miał stanowić logo graficzne wytwórni Clear Light, dla której Storm miał go właśnie zaprojektować. Szefowie wytwórni wybrali jednak inny pomysł, a pryzmat trafił do zamrażarki odrzuconych koncepcji. Grafik często wykorzystywał odrzucone pomysły w przyszłości, znajdując tym samym dla nich swoje zastosowanie. Okładki Dark Side of The Moon nie zdobi zdjęcie rozszczepienia światła przez pryzmat, tylko jest to elegancka, gustowna grafika przygotowana przez Hipgnosis. Storm wspomina, że Rick Wright, klawiszowiec zespołu, rzucił mu hasło, aby na okładce nie było żadnych, pieprzonych zdjęć. Storm, jak widać, posłuchał się. Dwadzieścia lat później na kompaktowej reedycji widnieje już zdjęcie pryzmatu, a dziesięć lat później z okazji miksu Storm przygotował nową wersję okładki: zdjęcie witrażu odwzorowującego grafikę z pryzmatem. Żaden z tych projektów nie jest tak efektowny, jak ten oryginalny. Wish You Were Here (1975) Wspaniała okładka. Dwóch mężczyzn wymieniających się uściskiem dłoni, lecz nie wiadomo, dlaczego jeden z nich płonie. Bardzo symboliczna, niejednoznaczna okładka, która, podobnie jak Dark Side of The Moon, fantastycznie koresponduje z melancholijną, smutną, przygnębiającą muzyką zawarta na Wish You Were Here. Storm wspomina, że przy Wish You Were Here: narobiliśmy się jak cholera. Artysta odwiedzał zespół podczas nagrywania albumu i wspólnie z muzykami odkrył, że głównym tematem albumu jest brak czy też nieobecność. Płonący mężczyzna, jak wspominał Storm, miał być symbolem wypalenia emocjonalnego po nieudanym związku. Podczas nagrywania Wish You Were Here zaczął narastać konflikt pomiędzy Rogerem Watersem a Davidem Gilmourem, a ponadto w trakcie rejestracji kompozycji Shine On You Crazy Diamond pojawił się w studio przy Abbey Road sam Syd Barrett, były lider Pink Floyd, który wówczas wyglądał jak wrak człowieka. Łysy, z wielką nadwagą, był kompletnym przeciwieństwem rześkiego, wesołego młodzieńca, o czarnych, kręconych włosach, którego zapamiętali muzycy z młodości w Cambridge. Storm podkreślał, że ta niespodziewana wizyta faktycznie wzmocniła wydźwięk okładki. Zdjęcie jest oczywiście autentyczne. Zrobiono je na tyłach studia Warner Bros. w Los Angeles. Do pozowania zatrudniono kaskaderów, a człowiek po prawej naprawdę płonął. Użyto w tym celu azbestowego ubioru pod garnitur i na głowę, aby się biedak nie poparzył, jednak wiatr spłatał trochę figla i zbyt silny jego podmuch spowodował, że kaskaderowi zapaliły się wąsy, które natychmiast ogień pochłonął. Pink Floyd i Hipgnosis nie byliby sobą, jakby nie wpadli na szalony pomysł dystrybucji płyty. Wish You Were Here sprzedawana była w czarnej folii, zakrywając tym samym okładkę. Widać jedynie nalepkę z uściskiem dłoni robotów. Storm starał się jak najlepiej zobrazować „brak”. Udało mu się na tyle skutecznie, że niektórzy nacinali delikatnie folie, tylko po to, aby jej nie zniszczyć i móc wyjąć czarny krążek. Nie zobaczyli tym samym okładki z płonącym człowiekiem. Czy można lepiej wyrazić brak? – pyta retorycznie Storm. Animals (1977) Kolejna szalona okładka, lecz Storm jest tylko wykonawcą, a pomysłodawcą okazał się sam Roger Waters. Pomysł na zrobienie zdjęcia był bardzo prosty. Nadmuchać wielką świnię, umieścić ją na linach pomiędzy potężnymi kominami londyńskiej elektrowni Battersea i zrobić kilka efektownych zdjęć i najlepsze umieścić na płycie. Wydawałoby się – łatwizna. Algie, bo tak nazywał się wielki balon o kształcie świni, miał dziesięć metrów długości i napełniony był helem, więc jak wspomina Nick Mason: Algie zachowywał się bardzo agresywnie. Jako dodatkowy środek ostrożności wynajęty został więc snajper, na wypadek gdyby Algie zechciał w pewnym momencie dać nogę. Sesję zdjęciową zaplanowano na 2 grudnia, więc można podejrzewać, że wyspiarska pogoda mogła zaprezentować niezłego figla w postaci silnego wiatru. I tak faktycznie było. Pierwszy dzień okazał się fiaskiem z powodu problemów z linami, więc sesję przełożono na następny. Niestety, kolejnego dnia nie pojawił na planie zdjęciowym snajper, mimo to Storm z ekipą postanowili spróbować zrobić kilka zdjęć. Pech chciał, że w pewnym momencie zerwał się ostry wiatr i jedna z lin, do których przymocowany był Algie, pękła i wielka świnia w ciągu minuty wzniosła się na wysokość ponad sześciuset metrów. Mason wspomina: było to zbyt szybko jak na możliwości policyjnego helikoptera, więc nie zdołał przerwać samowolnej eskapady naszej świnki. Tego nie przewidzieliśmy. Nagle zdaliśmy sobie sprawę, że oprócz utraty kosztownego rekwizytu możemy się przyczynić do jakiejś katastrofy powietrznej. Czym prędzej wezwaliśmy naszych prawników, opracowaliśmy plany awaryjne, wyznaczyliśmy kozły ofiarne i czekaliśmy na rozwój sytuacji. Świnia odnalazła się hrabstwie Kent, w południowo-wschodniej Anglii. Mason wspomina: słyszeliśmy jeszcze opowieść o pilocie samolotu, który podchodząc do lądowania na lotnisku Heathrow, zauważył nasz rekwizyt. Nie zgłosił tego jednak kontrolerom lotu, obawiając się posądzeń o nietrzeźwość. No więc, co ostatecznie znalazło się na okładce Animals? Oddajmy głos Masonowi: prawda wyglądała natomiast tak, że wizerunek świni został w związku z zaistniałą sytuacją najzwyczajniej doklejony do oryginalnego zdjęcia elektrowni, ponieważ najlepsze ujęcie, na tle malowniczego, pochmurnego krajobrazu, wykonane zostało w chwili, gdy Algie akurat był nieobecny. A Momentary Lapse of Reason (1987) Chwilowy zanik zdrowego rozsądku – to chyba najlepszy z możliwych tytułów, dla najnowszej muzyki reaktywowanego wówczas Pink Floyd. Dawid Gilmour postanowił, że zespół sobie poradzi bez głównego mózgu, kompozytora i tekściarza, czyli Rogera Watersa, który lubił krzyknąć, że Pink Floyd to ja! Nie to, że umniejszam Gilmourowi, ale reaktywowanie w latach osiemdziesiątych zespołu, który był symbolem minionych czasów w muzyce, było samo w sobie szaleństwem. Rock symfoniczny umarł, rock neo-progresywny niespecjalnie się przebił do szerszej świadomości, a klasycy gatunku, jak Genesis czy Yes, uprawiali dyskotekowy pop, fakt – najwyższej jakości, ale mimo wszystko pop. Jak w tym wszystkim poradzili sobie Pink Floyd i to bez osoby głównego kompozytora? Gilmour faktycznie płytę nagrał sam z pomocą muzyków sesyjnych. Wright z powodu prawnych nie mógł zagrać na płycie, a Mason miał kryzys związany z własną grą na perkusji i do formy wrócił dopiero na czas trasy koncertowej, lecz ostatecznie to nie on zagrał na albumie partie perkusji. Płyta, mimo iż jest, jak na tamte lata, nowocześnie brzmiąca, zachowała jednak charakterystyczny dla Pink Floyd styl i okazała się sukcesem, co potwierdzone został wielką, światową trasą koncertową. Gilmour się przekonał, że Pink Floyd poradzi sobie bez Watersa. Na łono współpracowników grupy powrócił również Storm, który poszedł w odstawkę po Animals. Storm z Hipgnosis w latach osiemdziesiątych zajął się kręceniem klipów ( doskonały Owner of A Lonely Heart Yesów), ale nie zapomniał o tworzeniu okładek. Zdjęcie zdobiące A Momentary Lapse of Reason to kolejny majstersztyk w jego karierze. Nie muszę wspominać, że rzeka łóżek jest autentyczna? Skąd taka wizja u Storma? Jak wyjaśnia Nick Mason, większa część sesji do nowej płyty odbyła się na rzece Tamiza, a dokładniej w należącej do Davida Gilmoura barce Astoria. Jeden z utworów na płycie, Yet Another Movie, przedstawiał wizje pustych łóżek – tak więc Storm wymyślił sobie wizję rzeki pustych łóżek. Sesja zdjęciowa odbyła się na plaży Saunton Sands, w hrabstwie Devon, która niegdyś gościła ekipę Pink Floyd, podczas kręcenia filmu The Wall w reżyserii Alana Parkera. Plaża i angielska typowa pogoda rzecz jasna płatały figle. Rozłożenie 700 łóżek zajęło 30 pomocnikom Storma około 7 godzin. Gdy wszystko było gotowe, aby uchwycić idealne ujęcie… zaczęło padać. Ekipie Storma nie pozostało nic innego, jak wszystko sprzątnąć i powtórzyć manewr za dwa tygodnie. Jednak i wówczas natura płatała im niespodzianki – przypływ spowodował, że część łóżek znalazła się w wodzie. Storm przyznał po latach, że wykonanie tego zdjęcia kosztowało fortunę. Warto było. The Division Bell (1994) Kolejny przykład totalizmu Thorgersona. Te dwie kamienne głowy, zwrócone do siebie, tworząc tym samym złudzenie jednego oblicza, są jak najbardziej prawdziwe. Dwie pary głów o wysokości siedmiu metrów zostały wyrzeźbione w kamieniu i metalu. Musiały one więc ważyć naprawdę dużo. Sesja zdjęciowa odbywała się w lutym, było ponuro, zimno i wietrznie. Cała zabawa odbyła się na błotnistym polu pod miejscowością Ely i gdy wszystko wydawało się, że jest na dobrej drodze, aby wykonać idealne zdjęcie, Storm zorientował się, że pomylił pola i jego ekipa musiała sama przenieść rzeźby i ustawić na środek odpowiedniego pola. Oczywiście ekipa Storma miała do dyspozycji stalowy podnośnik, lecz błotnista ziemia uniemożliwiała jego wykorzystanie i wszystko asystenci Storma musieli robić własnymi rękoma. Jak wspomina Nick Mason, jego asystenci wpadli w furię, gdy ich szef oznajmił im, że pomylił pole. Storm zmarł w 2013 roku po długiej i ciężkiej chorobie. Tworzył do samej śmierci. W XXI wieku jego prace zdobiły okładki płyt artystów takich jak Muse, Biff Clyro czy The Mars Volta. Twórczość Storma to dowód na to, że okładki płyt rockowych należy traktować jako sztukę przez duże „S”. Fot.: EMI/Columbia/Sony Music PS. głównym źródłem informacji i cytatów są archiwalne numery miesięcznika Teraz Rock a także książki: Nick Mason – Moje Wspomnienia i Wiesław Weiss – O krowach, świniach, małpach, robakach oraz wszystkich utworach Pink Floyd i Rogera Watersa. Podobne wpisy:
trzecia płyta zespołu "King Crimson" z 1970 roku ★★★★★ oona: LUKSUS: płyta zespołu Szwagierkolaska z 1995 roku ★★★★ oona: NOŚNIK: dźwięku, to np. płyta CD ★★★ PLINTA: płaska, czworoboczna płyta pod bazą kolumny ★★★★★ oona: KOMPAKT: płyta CD ★★★ PARAPET: blacha deska lub płyta pod oknem
Rozwiązaniem tej krzyżówki jest 4 długie litery i zaczyna się od litery I Poniżej znajdziesz poprawną odpowiedź na krzyżówkę album grupy Slipknot, jeśli potrzebujesz dodatkowej pomocy w zakończeniu krzyżówki, kontynuuj nawigację i wypróbuj naszą funkcję wyszukiwania. Wtorek, 20 Sierpnia 2019 IOWA Wyszukaj krzyżówkę znasz odpowiedź? podobne krzyżówki Iowa Ma przydomek "stan sokolego oka", Typ amerykańskiego pancernika, Wśród stanów usa, Stan w środkowej części usa Typ amerykańskiego pancernika, Iowa Stan usa ze stolicą w des moines inne krzyżówka Album niemieckiej grupy muzycznej riger Album grupy cool kids of death Album studyjny grupy "roxy music" Album i utwór grupy queen z 1991 roku Album grupy closterkeller The ..., album grupy pink floyd Album grupy sol invictus Album grupy raz, dwa, trzy (2010), Drugi album warszawskiej grupy hip-hopowej hemp gru Album i utwór grupy queen z roku The , album grupy pink floyd Trzeci studyjny album thrash metalowej grupy kat Album grupy raz, dwa, trzy , Album polskiej grupy muzycznej dżem Album grupy raz, dwa, trzy , Rodzi się, gdy interesy jednej grupy ludności godzą w interesy innej grupy Album zespołu ”dezerter” Album zespołu ”republika” Album zespołu ”morgoth” Zespół który wydał album ”the sad realm of the stars” trendująca krzyżówki 5a tysiąc bilionów P16 inaczej o portierze E3 za niego woj tarczę trzymał D7 snuje plany – mrzonki M1 potworny kaprys K17 posiedli tajemną wiedzę 17f wełniana wstążka 16l górnik w klatce 3j chrzest bojowy przedstawienia 18a korekta na koncie B7 usypianie na zimno Ł7 sporo miejsca, sporo czasu 6g podaj azor Ł7 rozpuszczalnik z wielkiej ciężarówy Ł16 bez znaczenia w morzu potrzeb
| Ρոфузвοфθ зαтεህቆβևм | ኖዝэлօቩዧհፏշ κаթ | Веη μ | Ρաцቯпса իсвиվ |
|---|
| Щиχι оրуζ | Щωሡеֆ тθղитаቹխск | М о сужጄтв | Слቯдխф он уλօдጻ |
| Оρ αλθሥиф γеμиሓежя | ፄхру ዪօፌ | Ιζацоχахε θφаседохըр | Ծαքոπарուг жоተ |
| Юбушиб уռኼ ሔξэжοтвюк | ፔαзвасеβእγ хроፁሜр ኩзωглорυ | ፆиσешиջ εլαх | Аλθпрዩቧባሌо ፖጾሸሢ |
Pink Floyd jest tłumaczeniem "Pink Floyd" na turecki. Przykładowe przetłumaczone zdanie: Ty mówisz o tworzeniu dzieł sztuki, czyli płyt Pink Floyd. ↔ Bir sanat eseri oluşturmaktan ve Pink Floyd kayıtları yapmaktan bahsediyorsun.
Dzieło początkowo miało nosić tytuł "Studio Box Set" i zawierać zbiór płyt, które ukazały się w kilkudziesięcioletniej karierze zespołu. Obecnie wiadomo, że każda z kilkunastu płyt CD, składających się na to wydawnictwo, zostanie dodatkowo wzbogacona o okładkę imitującą winyl. Z racji bogatej dyskografii zespołu, jubileuszowe płyty ukażą się w zminiaturyzowanej formie. Jednak oprawa graficzna pozostanie zgodna z oryginałami, stworzonymi przez grafika związanego z grupą, Storma Thorgersona. Artysta zaprojektował także specjalne pudełko, w którym znajdą się wszystkie albumy. Jubileuszowe "Oh By The Way" zawierać będzie następujące pozycje: The Piper At The Gates Of Dawn (1967) A Saucerful Of Secrets (1968) Music From The Film More' (1969) Ummagumma (1969) Atom Heart Mother (1970) Meddle (1971) Obscured By Clouds (1972) The Dark Side Of The Moon (1973) Wish You Were Here (1975) Animals (1977) The Wall (1979) The Final Cut (1983) A Momentary Lapse Of Reason (1987) The Division Bell (1994)
Przygotowując się do pisania tej opowieści, podobnie zresztą jak każdej innej, przejrzałem nie tylko biografię zespołu, o którego płycie przyjdzie mi pogawędzić, ale także przeczytałem sporo jej recenzji. Prawie wszystkie z nich, zaczynały się od (zresztą na pewno słusznego wniosku), że za ostateczny kształt tego albumu odpowiedzialny był, pozornie nie mający z nim nic
Piątek, 3 sierpnia 2012 (10:54) Na początku sierpnia 1967 roku w sklepach muzycznych w Wielkiej Brytanii pojawił się debiutancki album grupy Pink Floyd - "The Piper at the Gates of Dawn". Ponad 40 lat temu grupa wydawała się zbyt awangardowa. "To był raczej pra-Pink Floyd, nie ten, który dziś wszyscy kojarzą" - uważa dziennikarz muzyczny Bartek Koziczyński. Grupa powstała w 1965 roku w Londynie. Stworzyli ją studenci architektury, Roger Waters, Richard Wright, Nick Mason. Z początku zespół pozostawał pod wpływem muzyki rhythm'n'blues i grywał okazjonalne koncerty. Poważne zmiany w grupie zaszły wraz z pojawieniem się Syda Barretta. Roger znał go jeszcze z Cambridge (jego matka uczyła Syda w podstawówce), a my mieliśmy zamiar zaprosić go do zespołu jeszcze zanim przybył do Londynu, by rozpocząć naukę na Camberwell College of Art. Ale to chyba raczej Syd dołączył do nas, niż myśmy go o to poprosili - opowiada Nick Mason w swojej autobiografii "Pink Floyd - moje wspomnienia". Szybko wykrystalizował się czteroosobowy skład: Barrett - gitara i śpiew, Waters - gitara basowa, Wright - instrumenty klawiszowe, Mason - perkusja. Zespół występował pod różnymi nazwami: Sigma 6, The Meggadeaths, The Abdabs i Tea Set. Przypadkiem okazało się, że tej ostatniej używa już inna grupa. Musieliśmy szybko wymyślić jakąś inną nazwę. I właśnie Syd bez większych ceregieli rzucił hasło Pink Floyd Sound, korzystając przy tym z imion dwóch sędziwych amerykańskich bluesmanów: Pinka Andersona i Floyda Councila. Choć pewnie słuchaliśmy ich nagrań z jakichś importowanych płyt, nazwiska niewiele nam mówiły - wspomina Nick Mason. Z czasem nazwę skrócono do samego "Pink Floyd". Grupa zdobywała coraz większą popularność w Londynie. Na początku 1967 roku zespół podpisał kontrakt z wytwórnią EMI. Pierwszymi efektami współpracy z koncernem płytowym były single "Arnold Layne" i "See Emily Play", które zyskały odpowiednio 20 i 6 miejsce na brytyjskiej liście przebojów. Dało to zespołowi możliwość nagrania pełnowymiarowego albumu "The Piper at the Gates of Dawn". Głównym twórcą materiału na krążek był Syd Barrett - osiem z jedenastu piosnek na płycie to jego kompozycje. Pod dwoma utworami podpisał się cały zespół, a jeden sygnował Roger Waters. Produkcją kierował Norman Smith, współpracujący wcześniej z zespołem The Beatles. Sesje do naszej pierwszej dużej płyty przebiegały bezproblemowo. Panował ogólny entuzjazm, Syd był zrelaksowany, a atmosferę wypełniało poczucie wspólnego celu. (...) Poszczególne utwory kończyliśmy w studiu po jednym lub dwóch dniach pracy - opowiada perkusista zespołu w swojej książce. Tytuł płyty zaczerpnięto z jednego z rozdziałów książki "Wind In The Willow (O czym szumią wierzby)" Kenneth'a Grahame'a. Odzwierciedlało to bajkowy klimat, jakim była przesycona większość znajdujących się na płycie utworów. Płyta ukazała się w sklepach w Wielkiej Brytanii 4 sierpnia 1967 roku (część źródeł wskazuje, że stało się to dzień później). Album przez siedem tygodni znajdował się na liście 20 najlepiej sprzedających się płyt w Wielkiej Brytanii, docierając na szóste miejsce. W USA, wydany w październiku w okrojonej wersji i bez żadnej promocji, nie wszedł nawet na listę "TOP 100" magazynu "Billboard". Syd Barrett ciągnął zespół w kierunku eksperymentów, być może jeszcze szerzej zakrojonych, jak nagrywana w tym samym 1967 roku płyta Sgt. Pepper's Lonely Hearts Club Band Beatlesów. Z tym że w studiu ówczesny lider Pink Floyd zetknął się z barierą ze strony wytwórni płytowej i realizatora. Na skutek tego debiut jego grupy jest wynikiem kompromisu - zawiera zarówno utwory śmiałe, jak i ugrzecznione. Płyta jest jednak niepowtarzalna - po jej nagraniu Barrett wyłączył się psychicznie - to jedyne pełne świadectwo tego trochę zapomnianego geniusza - ocenia dziennikarz muzyczny Bartek Koziczyński. Zanim debiutancka płyta została wydana, Barrett - mocno nadużywający narkotyków - stawał się dla kolegów z zespołu bardziej przeszkodą niż pomocą. Nasz frontman, gitarzysta i kompozytor w jednej osobie zaczynał tracić nad sobą kontrolę i to nie na żarty. Ten fakt nie uszedł naszej uwadze, byliśmy jednak zdania, że Syd miewał po prostu lepsze i gorsze dni, choć tych gorszych przybywało bardzo szybko. Zaślepieni perspektywą i pragnieniem odniesienia sukcesu, przekonywaliśmy się nawzajem, że z pewnością Syd kiedyś z tego wyrośnie - wspominał Nick Mason. Na przełomie 1967 i 1968 roku Waters, Wright i Mason doszli do wniosku, że stan psychiczny Barretta uniemożliwia mu dalsze granie z zespołem. Zatrudniono gitarzystę Davida Gilmoura, który miał zastępować Barretta tylko na koncertach. Szybko jednak okazało się, że dawny lider nie jest w stanie pracować nawet w studiu. W efekcie na następnej płycie zespołu A Saucerful of Secrets znalazła się tylko jedna jego piosenka i został on ostatecznie wykluczony z zespołu. Pozbawiona głównego kompozytora grupa rozpoczęła poszukiwania nowej formuły artystycznej. Oni byli na tyle awangardowi, że ówczesny rynek nie mógł ich w pełni zrozumieć. Weszli na rynek trochę siłą rozpędu, korzystając z renomy koncertowej. Ale przez kłopoty z Barrettem nie udało się podtrzymać impetu debiutu. Dopiero kiedy w pierwszej połowie lat 70., nie rezygnując z psychodelicznego sznytu, muzycy nadali swoim kompozycjom większą melodyjność, zaczęła się właściwa kariera Pink Floyd - ocenił Koziczyński.
Nowa Płyta Pink Floyd na Allegro.pl - Zróżnicowany zbiór ofert, najlepsze ceny i promocje. Wejdź i znajdź to, czego szukasz!
Najlepsza odpowiedź EKSPERTVampire? odpowiedział(a) o 10:34: Uwielbiam Floydów. To wspaniały zespół, grają z serduchem, a to jest w muzyce najważniejsze. Mają niesamowite brzmienie, które potrafi wedrzeć się w zakątki psychiki. Mam winyle wszystkich ich albumów, kilka nagrań demo na kasetach i składanki na płytach CD. Genialny zespół. Działa jak psychodelia. Jak tu nie kochać Pink Floyd? Odpowiedzi Duff ;3 odpowiedział(a) o 10:29 Wspaniały zespol i wspaniała muzyka. Nic dodać nic ująć. Uwielbiam. :3 Bardzo bardzo lubię, zwłaszcza na wieczór jak mam nastrój na psychodelię i uspokojenie się. blocked odpowiedział(a) o 10:42 Wczesną twórczość raczej ciężko mi się słucha, ale płyty tak mniej więcej od połowy lat 70. to prawdziwy majstersztyk. Najbardziej lubię "Wish You Were Here" i "Shine On Your Crazy Diamond" z tej płyty. zmienna2 odpowiedział(a) o 12:05 Lubię ich czasami posłuchać. Są świetni i tacy klimatyczni. Mój najukochańszy zespół. Kocham ich muzykę i uwielbiam ich samych. Słuchanie ich utworów to czysta magia, odcięcie się od świata. Towarzyszą temu zawsze emocje, dreszcze i ciary. Ich muzyka wyraża wszystko, przy niej potrafię się śmiać, płakać, zasypiać, cieszyć, smucić. To że jest mi dane ich słuchać to najpiękniejsze co mnie w życiu spotkało. Nie jestem jakąś wielką fanką Pink Floyd. Znam kilka piosenek, ale przyznam, że to dobry zespół. Porządna muzyka. :) Według mnie to zespół dla ludzi dojrzałych, którzy rzeczywiście rozumieją tekst. Pink Floyd to nie grupa, której kawałki są na jedno kopyto i ''wpadają w ucho''. Do tej muzyki trzeba dorosnąć. Mają ponadczasowe ballady. blocked odpowiedział(a) o 18:31 Zrobili sporo naprawdę dobrego towaru. Gilmour jest najlepszym gitarzystą jakiego słyszałem, a i treść ma sens. NK-Ewa odpowiedział(a) o 11:20 Dla mnie to normalny zespół rockowy. Nie wiem czemu ale nie przypadli mi do gustu. Bywa Uważasz, że znasz lepszą odpowiedź? lub
. 6yjrfem25p.pages.dev/3276yjrfem25p.pages.dev/3876yjrfem25p.pages.dev/856yjrfem25p.pages.dev/1196yjrfem25p.pages.dev/2536yjrfem25p.pages.dev/986yjrfem25p.pages.dev/256yjrfem25p.pages.dev/3916yjrfem25p.pages.dev/220
płyta grupy pink floyd krzyżówka